W świetnie zaaranżowanej strefie Szyfrodziewczyn podczas cieszącego się rekordową frekwencją IMPACT’24 można było podziwiać m.in. kopię słynnej Enigmy oraz naturalnej wielkości sylwetki wynalazczyń, bez których nie byłoby kluczowych technologii cyfrowych. W tej przestrzeni młodzi edukatorzy opowiadali fascynująco o dziejach cyfryzacji oraz roli, jaką odegrały i mogą odgrywać dziewczyny i kobiety, a DGP przy wsparciu Fundacji In_Spire i Centrum Szyfrów Enigma zorganizował dwie rozmowy młodych Wielkopolan (w wieku od 8 do 12 lat): o przyszłości technologii cyfrowych i sztucznej inteligencji oraz o magicznej sile empatii i różnorodności.

Co jest lepsze

Pytani przez Krzysztofa Gawkowskiego, wicepremiera i ministra cyfryzacji, ile godzin dziennie i do czego używają cyfrowych urządzeń, młodzi odpowiedzieli zaskakująco zgodnie, że komputery, smartfony i mobilny internet są dla nich ważne, ale nie najważniejsze. To tylko narzędzia służące do nauki, rozrywki, a przede wszystkim utrzymywania bliskich relacji z innymi ludźmi i umawiania się na spotkania w prawdziwym, a nie wirtualnym świecie.

Janek (lat 12,5) powiedział, że używa smartfona przez dwie godziny dziennie, bo taki limit wyznaczyli mu rodzice. Wyznał, że jego zdaniem to ograniczenie ma sens, bo smartfony bywają złodziejami czasu, a o wiele lepiej poświęcić cenne chwile na coś naprawdę fajnego i ważnego: spotkania z kolegami, gry i zabawy na boisku, rower lub spacer.

– Codziennie używam telefonu około 30 minut do gier, czasami trochę do nauki. W sumie nie więcej niż godzinę. W wolnym czasie chodzę na trening, spotykam się z kolegami. Nowe technologie przydają się na co dzień, ale w sumie to wolę podwórko – podkreślił 11-letni Gustaw.

Hugo (lat 9,5) też zapewnił, że „dużo bardziej od smartfonu lubi przyjaciół i spotkania z nimi”. Dziewczynki dodały, że lepiej jest poczytać jakąś książkę, niż „siedzieć w komórce”. Owszem, w cyfrowe gry też można pograć, ale najlepiej razem z kolegami i koleżankami. Komputer? Jest dobry do nauki, zwłaszcza kiedy trzeba przygotować prezentację.

Paulina (lat 10) i Marysia (lat 11) również opowiadały, że używają smartfonów „możliwie bardzo mało”. – Wolę sobie wyjść na dwór, pobawić się z koleżankami, kolegami – stwierdziła Paulina.

– Jak wracam ze szkoły i jest ładna pogoda, to idę na plac z koleżankami – wyznała Marysia.

– Korzystam z cyfrowych technologii około 1,5 godziny tygodniowo, najczęściej na granie w gry z kolegami. Co jest lepsze: podwórko czy smartfon? Podwórko! Zdecydowanie!!! – przekonywał Iwo (lat 10).

Trwa ładowanie wpisu

Łucja (lat 12) przyznała, że nigdy nie grała w żadną grę komputerową. – Nie kręci mnie to za bardzo. Głównie siedzę w mediach społecznościowych, a komputera używam tylko i wyłącznie do lekcji, bo mam dodatkowe lekcje online. Więc mój komputer nie jest obecny w moim życiu – opisywała Łucja zastrzegając, że media społecznościowe są jej potrzebne do kontaktu z koleżankami i kolegami, z którymi woli przebywać w realnym świecie.

– Okazuje się, że moje życie za młodu wyglądało bardzo podobnie, jak wasze, tylko nie mieliśmy smartfonów – skomentował z uśmiechem Krzysztof Gawkowski. Przyznał, że kiedy pojawiły się pierwsze komputery, dostał atari i grał godzinę, czasem dwie, ale zawsze górę brały podwórko, ruch. – Grunt to zachować odpowiedni balans: odpowiednio dużo nauki i ruchu, a potem przyjemności, w tym grania – radził minister cyfryzacji. Dodał, że wie, że dzieci w różnym wieku mają odmienne potrzeby:

– Moja 14-letnia córka kiedyś więcej korzystała ze smartfonu, teraz korzysta mniej, 9-letni syn nie korzystał, a teraz chce korzystać, a 3-letnia córka woła „włącz mi bajkę”. Ważne, by zachować przy korzystaniu rozsądek i umiar – powiedział Krzysztof Gawkowski.

Świat (bez) sztucznej inteligencji

Wicepremier spytał dzieci, czy potrafiłyby żyć bez telefonu. Ku zaskoczeniu dorosłych, odpowiedziały zgodnie, że tak. – Najwyżej pożyczyłbym czasem od mamy, żeby zadzwonić lub napisać do kolegów – mówił z przekonaniem Gustaw.

Paulina Stochniałek wyznała, że kiedy była dzieckiem, nie miała nie tylko smartfonu (bo ich jeszcze nie wynaleziono), ale też telefonu stacjonarnego (których teraz już nikt nie ma, bo zostały wyparte przez telefonię mobilną). Pierwszy telefon kablowy założono w mieszkaniu jej rodziców, kiedy była 17-letnią dziewczyną. Służył wyłącznie do dzwonienia, bo nie było internetu. – Potem zaczęłam pracę w firmach informatycznych, wreszcie w samorządzie i obserwowałam, jak cyfrowy świat wkracza coraz szybciej i mocniej w nasze życie – wspominała wielkopolska wicemarszałek minionej kadencji odpowiedzialna za edukację.

Pytani o przyszłość sztucznej inteligencji młodzi ludzie podkreślali, że technologia coraz bardziej przydaje się w codziennym życiu, ale trzeba jej mądrze używać i zadbać o to, by nie było jak w katastroficznych filmach pokazujących, jak samouczące się maszyny przejmują władzę nad światem. – Może się tak stać w dalekiej przyszłości, jeśli ludzie przestaną kontrolować technologię. Ale wierzę, że do tego nie dojdzie – mówił Janek.

– Ja się boję, że przez rozwój sztucznej inteligencji ludzie nie będą mieli pracy – dodała Paulina. Zastanawiała się, co wtedy będziemy robić i z czego będziemy żyć.

– Bo ile można grać w gry? – spytał retorycznie Hugo.

Kwestia ludzkich dochodów w świecie AI wywołała ożywioną dyskusję. Ostatecznie dzieci doszły do wniosku, że „gdyby zabrakło sztucznej inteligencji, to świat by trochę podupadł”, ale zarazem „gdyby to sztuczna inteligencja zaczęła rządzić światem, to on by mógł upaść jeszcze bardziej”.

fot. materiały prasowe

Zdaniem dzieci:

• Trzeba szybko nauczyć starszych ludzi, którzy nie ogarniają cyfrowego świata, jak bezpiecznie i wygodnie korzystać z nowych technologii, bo one są naprawdę przydatne w życiu i nikt nie powinien być wykluczony.

• Trzeba też zwrócić uwagę na te osoby, w tym dzieci, które wyraźnie uzależniły się od nowych technologii – zwłaszcza mediów społecznościowych lub gier.

– Nas tutaj to nie dotyczy, ale mam aplikację, która pokazuje mi, kto jest aktywny, i widzę, że jeden z naszych kolegów gra i komunikuje się nawet późno w nocy – przyznał Janek, dodając, że rolę do odegrania mają tu rodzice.

– Moi mi ograniczyli czas korzystania z komórki i ja się przyzwyczaiłem. Dzisiaj sądzę wręcz, że dobrze postąpili, bo to ma sens – stwierdził 12-latek.

– Dzieciaki nie oderwały się od realnej rzeczywistości. Widzą dużo pozytywów cyfryzacji i AI, ale mają świadomość niebezpieczeństw. To dobrze, bo to oni będą nam urządzać świat – podkreśliła Paulina Stochniałek.

– Bardzo się cieszę z tak wielkiej świadomości i odpowiedzialności obecnych tutaj młodych ludzi. Janek ma rację, że kluczową rolę odgrywają tu dorośli opiekunowie. To oni powinni stworzyć warunki, z których dzieci mogą korzystać z technologii, ale nie pozwalają na uzależnienie. Do tego potrzebne są kompetencje, ale też nauka cyfrowej higieny, żeby dzieci, rodzice, opiekunowie mieli świadomość, że technologia może nie tylko poprawiać jakość życia, ale źle używana może wiele zepsuć – skomentował Krzysztof Gawkowski.

fot. materiały prasowe

Lekcja dla dorosłych

Druga rozmowa w strefie Szyfrodziewczyn dotyczyła tego, co daje różnorodność, dlaczego ciekawie jest bawić się, rozmawiać, uczyć, współpracować w gronie różnych ludzi i jak reagować na odmienne potrzeby innych. O magicznej sile różnorodności i empatii debatowały z dziećmi prof. dr hab. n.med. Irena Krupka-Matuszczyk, specjalistka psychiatrii i seksuolożka, oraz Paulina Stochniałek.

Jak młodzi podchodzą do osób, które są nieco lub bardzo inne od nich i od stereotypowego standardu? Kwestia normalności wzbudziła u dzieci szczere zdziwienie, podobnie jak próba wychwycenia w ich bezpośrednim i szerszym otoczeniu osób, które można by uznać za „inne”.

Choć uczniowie mają wśród przyjaciół, kolegów, sąsiadów, znajomych sporo ludzi z niepełnosprawnościami albo o odmiennym kolorze skóry, nigdy nie przyszło im do głowy, by zaliczać ich do kategorii „innych”. Wszystkich traktują tak samo, z wszystkimi starają się rozmawiać, zapraszać do swego kręgu, do wspólnej zabawy. Wyzwanie stanowią tu koledzy, którym zdarzają się zachowania agresywne wynikające ze zdiagnozowanych schorzeń. Młodzi wiedzą, że „taki człowiek nie zachowuje się tak, bo jest zły, tylko dlatego, że potrzebuje naszego zrozumienia i wsparcia”.

– Jestem naprawdę szczęśliwa, że taka młodzież istnieje – skomentowała wzruszona prof. Irena Krupka-Matuszczyk, dodając, że widać, iż dzieciaki nie były przygotowywane do tej rozmowy, a ich wypowiedzi są spontaniczne, wynikają z własnych przemyśleń – ale też zapewne z edukacji, wychowania, wartości, w jakich wyrastają, codziennego przykładu.

– Dzieciaki są świetne, bo zdają sobie sprawę z tego, że trzeba innych włączać, a nie wykluczać. Tak naprawdę wielu z nas, dorosłych, ma tutaj lekcję do odrobienia – podsumowała Paulina Stochniałek.