Używanie Mikołaja jako straszaka, by wymusić określone zachowanie wobec dziecka, jest po prostu niesprawiedliwe. Choć metoda jest skuteczna, warto przyjrzeć się z bliska, co dzieje się w takiej sytuacji.

Po co dajemy prezenty?

Dlaczego w zasadzie dajemy prezenty? Po to, żeby wymóc na kimś posłuszeństwo i mieć w ręku kij i marchewkę do manipulacji zachowaniem? Raczej nie. Zazwyczaj prezenty dajemy, bo chcemy obdarowywanej osobie sprawić radość i przyjemność. Zobaczyć uśmiech, okrzyk ekscytacji, a potem obserwować zabawę dziecka. Przyjemnie spełniać te małe marzenia. Gdzie w takim podejściu mamy miejsce na straszenie dzieci? Jeżeli wykorzystujemy Mikołaja do wymuszania określonych zachowań, uczymy dziecko, że prezenty dostaje się (a w przyszłości daje), tylko wtedy, kiedy się na nie zasłuży. A przecież każdy, niezależnie od zachowania na co dzień, zasługuje na przyjemności i szacunek bliskich.

Reklama

Jak czuje się dziecko?

Reklama

Często im bliżej Świąt, tym większy stres i napięcie. Czy byłam wystarczająco grzeczna? Czy Mikołaj przyjdzie? No i w końcu jak to jest? To sympatyczna postać, która uwielbia dzieci czy może groźny starzec, którego należy się obawiać? Dziecko może być zdezorientowane i zamiast cieszyć się bliskością i rodzinnym czasem, będzie odczuwało niepokój.

Warto też odwrócić sytuację. Czy chcielibyśmy, żeby nasi bliscy mówili, że dadzą nam prezent pod choinkę, ale tylko wtedy, gdy będziemy się zachowywać tak jak oni chcą? Brzmi absurdalnie, prawda? Czemu zatem mamy fundować taki warunek dzieciom?

Co tym osiągniemy?

Dziecko straszone Mikołajem czy rózgą dostaje jasny komunikat: muszę zasłużyć na prezent. Tym samym muszę zasłużyć na to, żeby ktoś zechciał o mnie pomyśleć, obdarować mnie prezentem. Nie jest to bezwarunkowe. Mogę nie być wystarczająco dobry.

Zastanówmy się, czy takie groźby czegokolwiek dziecko uczą? Owszem, zmieni ono swoje zachowanie pod wpływem widma braku prezentu, ale nie zrobi tego, bo zrozumie, że narusza czyjeś granice, że coś robi nie tak, że coś jest niebezpieczne.

Jego motywacja będzie czysto zewnętrzna i kiedy zniknie widmo groźnego Mikołaja, wcale nie ulegnie poprawie. O wiele więcej wartości ma świadomość, że prezenty otrzymuje się bezwarunkowo, a o problemach trzeba rozmawiać i szukać rozwiązania. Inaczej dziecko może sięgać po taki mechanizm wobec innych. Dostaje też informacje, że to w porządku naginać swoje lub innych granice żeby dostać coś, na czym mu zależy.