Przeczytałam kiedyś komentarz w internecie, że kobiety, które jeżdżą po mieście na rowerze to tylko bezdzietne posiadaczki kota, których jedynym obowiązkiem jest kawa w modnej knajpie. W jakim celu i jakie trasy pokonujesz swoim rowerem oraz czy masz kota?
Mam kota, mam też psa, który jest mniejszy od kota o połowę (śmiech), ale rowerem cargo zaczęłam jeździć jak już miałam dwójkę dzieci. Pies też kocha nim jeździć, gdy słyszy, że jedziemy rowerem, to wie o co chodzi i sam do niego wskakuje. My natomiast zaczęliśmy jeździć rowerem cargo w Kopenhadze, to tam go zobaczyliśmy.
Pokonuję trasy dom-szkoła, wcześniej dom-przedszkole, przez jakiś czas był dom-przedszkole-szkoła. Na co dzień to było około 6km rano i około 6km po południu. Teraz synowie jeżdżą już swoimi rowerami, a cargo używane jest na zakupy, do przewiezienia czegoś, czasami do towarzystwa dzieciom. Czasami podrzucam jedno dziecko, bo tak jest szybciej. Dwójki już nie daję rady wozić, bo to już są duże dzieci, ale jedno czy nawet jedną dorosłą osobę tak. Kiedyś wracając z zebrania rodzicielskiego zabrałam ze sobą jedną mamę, bo mieszkamy w tym samym bloku. Po tej przejażdżce powiedziała, że spełniłam jej marzenie.
To tak naprawdę rower, który służy po prostu do przemieszczania się na co dzień, w różnych sytuacjach. Był czas w pandemii, kiedy jeździłam tym rowerem do pracy, to było koło 14 kilometrów, żeby unikać tłumu komunikacji miejskiej. Teraz do pracy jeżdżę komunikacją, ale odwieźć dzieci, odebrać je, zrobić zakupy, to wszystko robię rowerem cargo.
Padły dość poważne liczby. 12 kilometrów dziennie, 14 w jedną stronę do pracy, czemu się tak męczyć?
Ja się nie męczę, bo ten rower, który mamy to jest rower z baterią elektryczną, w związku z czym jedzie się zupełnie przyjemnie i lekko, to nie jest żaden wysiłek. Pierwszy nasz rower cargo, jeszcze w Kopenhadze, był bez wspomagania, to wtedy rzeczywiście to był duży wysiłek. Do cargo zabierałam cały swój sprzęt fotograficzny i pokonywałam duże odległości.
Właśnie, tak się jeździ w Kopenhadze. W Polsce jest inaczej, nie ma infrastruktury, zimy są gorsze, pada deszcz i nie da się jeździć tak, jak tam.
W Kopenhadze jest dużo więcej deszczu niż u nas. Mieszkam w dzielnicy Warszawy, która jest świetnie dostosowana do jazdy rowerem, również z dziećmi. Jest bardzo dużo ścieżek rowerowych, które łączą wiele punktów. To jest bardzo łatwe i dużo chętniej wsiada się na rower w takim miejscu. Domyślam się jednak, że są dzielnice, w których sytuacja wygląda gorzej. Znajomi, wśród których promuję jazdę na rowerze, narzekają, że w ich dzielnicach ścieżek nie ma i trzeba by jechać albo po chodnikach, albo ulicą. Do tego krawężniki, samochody zaparkowane na chodnikach. Więc ta infrastruktura zdecydowanie ma znaczenie.
Pogoda natomiast nie ma żadnego znaczenia. To trochę jak z pójściem na fitness. Najgorzej jest zrobić pierwszy krok i wyjść z domu. Jak jest zimno to trzeba się cieplej ubrać. Mamy całą rodziną ubrania przeciwdeszczowe, których używamy do jazdy na rowerze w deszczu, łącznie ze specjalnymi kapturkami na kaski. Nigdy z ust moich dzieci nie padło, że „ojejku mamo, pada, nie jedziemy”.
Opisujesz wiele kilometrów, które pokonujesz, nawet ze wspomaganiem elektrycznym, dodatkowe warstwy ubrania, które trzeba zakładać. Co byś powiedziała osobie, której jazda na rowerze po mieście może się kojarzyć z wielkim wysiłkiem, a samochód jest prostszym wyborem?
Usłyszałam kiedyś taki ciekawy cytat, że każdy człowiek powinien się codziennie narażać na takie niewygodne sytuacje: trochę zmarznąć, trochę zmoknąć, bo wtedy czuje, że żyje. Wraca do domu, zdejmuje te ciuchy, robi sobie ciepłą herbatę. Cieszysz się małymi rzeczami i doceniasz to życie na co dzień. Bardzo mi się ten cytat podobał i przypominam go sobie, jak jadę właśnie w zimnie. Jakie to jest doznanie na co dzień, z prostej przyjemności wysiłku. Bardzo to lubię, codzienny, gratisowy trening i do tego przemieszczanie się. Bez stresu korków, tylko płynnie jedziesz, mijając samochody. Czujesz się jak dzieciak. Jedziesz i się uśmiechasz. Okulary parują, jest mokro i zimno, ale zrobiłaś to. Trochę jak w dzieciństwie, kiedy czujesz przyjemne zmęczenie po dobrej zabawie i wysiłku, w każdej pogodzie.
Endorfiny wystrzeliwały.
Tak, takie właśnie uczucie, które mnie nakręca. Rozumiem też opór ludzi, bo to opór przed wyjściem z domu i zrobieniem pierwszego korku. Jak go zrobisz, to okazuje się, że jest ok.
Holenderska psycholożka uważa, że za duży poziom szczęścia holenderskich dzieci odpowiada to, że jeżdżą na rowerze w każdej pogodzie. Dzięki temu uczą się wytrwałości, wytrzymałości i pokonywania przeszkód. Podała to jako przykład zdobywania odporności psychicznej. Czy Twoje dzieci podzielałyby to zdanie? Nie narzekają, że zamiast wsiąść do nagrzanego auta muszą zakładać kurtki i pedałować?
Moje dzieci jeździły w cargo od maleńkości. Młodszy synek jeszcze ze smoczkiem w buzi pokonywał trasę, siedząc obok brata. Oni nie cierpią jeździć samochodem, jak mamy nim jechać, to zawsze narzekają. Cargo jest wspaniałe, bo w naszym dwukołowym modelu czują wszystkie przeciążenia, przechyły, czują się trochę jak na rollercosterze, bo prędkość też jest przyjemna. Mieli ogromną frajdę. Dodatkowo wszystkie dzieci, które mijaliśmy, krzyczały „zobacz, mamo, ja też tak chcę”, więc moje dzieci czuły raczej dumę.
Brzydka pogoda też im nie przeszkadzała, zawsze mieliśmy daszek, namiot, plandekę, koc. Im tam było cieplutko i milutko. Teraz jak są starsi i sami muszą się ubrać, to też wolą w ten sposób, niż jechać samochodem. To już jest dla nich naturalne.
Uważasz, że rower cargo jest dla każdej rodziny?
Z rowerem cargo jest tak, że trzeba go gdzieś trzymać i to dla wielu jest bariera. Nawet takie zwykłe rowery nosi się do mieszkania w bloku, stawia w mieszkaniu lub gdzieś na balkonie. Cargo nie wniesiesz. Myślę, że wiele osób, którym się wydaje, że to nie jest dla nich, przekonałyby się, że tak naprawdę jest. Nie należy tak definitywnie tej opcji przekreślać, mówiąc, że to nie dla mnie. Warto jest spróbować i się przejechać, zobaczyć jak to jest fajnie.
Mamy dużo wstępnych założeń. Wielu osobom rower kojarzy się jako rzecz, którą wyjmujemy z piwnicy w letnie weekendy i robimy przejażdżkę.Mając takie skojarzenia z rowerem, w miejsce zgrabnego roweru górskiego wstawiamy cargo, to jawi nam się to jako duża męka. Trzeba rower wynieść, ustawić, wsiąść i jechać, martwić się, że ktoś ukradnie i jeszcze schować do piwnicy. W kontrze do tego użycie samochodu może wydawać się prostsze. Czy pomocne jest tu przestawienie myślenia, że to jednak pewien styl życia?
Tak, to jest albo coś, co zastąpi samochód w rodzinie, albo będzie dodatkiem. Ja mam samochód, ale on stoi cały czas w garażu i używam go tylko jak muszę jechać gdzieś, gdzie nie dojeżdża pociąg. Mam ten komfort, że mogę mieć samochód, ale wiele lat żyliśmy bez samochodu, tylko z cargo i to cargo zastępowało nam samochód. Mam to szczęście, że u mnie komfortowo stoi w garażu. Ale mam znajomych, którzy cargo parkują pod blokiem, na zewnątrz. Tak jak właśnie w Kopenhadze, w której wszystkie rowery są na zewnątrz. W Polsce też wystarczy porządne zapięcie i stojak. Nawet jak nie ma go pod domem, można poprosić miasto o jego dostawienie. Wtedy rower cargo parkuje po prostu pod klatką i nie ma problemu z wynoszeniem, wnoszeniem, jedynie odpinam, wsiadam i jadę. To nie są rzeczy nie do przeskoczenia, można to sobie zorganizować.
Jak twoim zdaniem zmieniłoby się życie w mieście, gdyby więcej rodzin używało roweru jako środka transportu?
Byłby niższy poziom stresu u ludzi. Obserwuję u kierowców nerwowe reakcje na to, co dzieje się na drodze, a na rowerze wszyscy się uśmiechają. Myślę, że na pewno wpłynęłoby to na komfort życia wszystkich, bo powietrze byłoby czystsze. Pod szkołami zimą, tak jak teraz, stoją rodzice w odpalonychautach, czekając na dzieci. Tam jest po prostu taki smród spalin dookoła tej szkoły, że nie da się przejechać. Gdyby ludzie się przesiedli na rowery, to po prostu byłoby czyściej i bezpieczniej. Myślę, że relacje między ludźmi byłyby lepsze. Kiedy przemieszczamy się rowerami jest przyjemniej, spokojniej. Kiedy jedziemy na rowerze do szkoły to nie jest tylko smutne poranne przemieszczanie się do szkoły, ale już rodzaj rekreacji. Więcej się zauważa, więcej rozmawia zdzieckiem, często jedziemy obok siebie i się wygłupiamy, rozmawiamy, czasami ścigamy. Chwytamy dzień.