Czy dziś dzieciom wolno wszystko: dzieci wychowywane bez zasad i dorośli z brakiem reakcji

Relacje właścicieli nie pozostawiają wątpliwości: dzieci wspinające się na stoły, biegające między zastawionymi stolikami, rozrzucające jedzenie po podłodze. Upomnienia nie przynosiły skutku, a dorośli — pochłonięci telefonami lub przekonani o wyjątkowości własnych pociech — ignorowali prośby o reakcję. Decyzje restauracji stały się symbolem większego zjawiska. W całym kraju nauczyciele skarżą się na narastające trudności wychowawcze, opiekunowie przedszkolni mówią o braku podstawowych umiejętności społecznych u dzieci, a dziadkowie w rozmowach przyznają, że poziom swobody, jaką współcześni rodzice dają swoim dzieciom, nie mieści im się w głowie. Konflikty o zasady i szacunek dotyczą wszystkich pokoleń i grup społecznych.

Reklama

Nowoczesne rodzicielstwo: uważność bez konsekwencji?

Eksperci zwracają uwagę, że współczesne rodzicielstwo coraz mocniej opiera się na modelu partnerskim, określanym często jako podejście „zorientowane na relację” lub „na potrzeby”. Rodzice starają się być uważni, emocjonalnie dostępni i budować z dziećmi więź opartą na szacunku. Jednak w praktyce bywa, że ta uważność przeradza się w niechęć do stawiania granic. Dorośli obawiają się, że wymagając czegokolwiek, zniszczą więź z dzieckiem lub narażą się na ocenę otoczenia. Specjaliści podkreślają, że dzieci potrzebują zarówno empatii, jak i jasnych zasad. Badania wskazują, że stabilność emocjonalna najmłodszych opiera się na tak zwanym „kręgu bezpieczeństwa”: dziecko powinno mieć możliwość eksplorowania świata, ale jednocześnie musi wiedzieć, że dorosły czuwa nad sytuacją i w razie potrzeby wyznacza ramy. To właśnie granice dają poczucie bezpieczeństwa, a nie ich brak.

Niebezpieczne skrajności w wychowaniu: od surowości po pobłażliwość

Reklama

Wychowanie oparte na nadmiernej kontroli może prowadzić do lęków i agresji, a zbyt pobłażliwe — do poczucia chaosu i przeciążenia odpowiedzialnością. Eksperci zwracają uwagę, że dzieci pozbawione jasnych wskazówek często próbują przejmować kontrolę, ponieważ nie widzą nikogo, kto mógłby pewnie poprowadzić. Nie wynika to z ich „tyranizowania” otoczenia, lecz z braku dorosłego, który ustala granice. Do napięcia wokół wychowania przyczynia się także presja społeczna. W świecie poradników, kursów, blogów i profili pokazujących „perfekcyjne macierzyństwo” wielu dorosłych obawia się popełnienia błędu. Coraz częściej dziecko staje się projektem, który musi być realizowany bezbłędnie. Rodzice mówią wprost: im więcej informacji o wychowaniu, tym trudniej po prostu wychowywać. Debata o współczesnym rodzicielstwie pozostaje otwarta. Jedni ostrzegają przed rosnącą pobłażliwością wobec najmłodszych, inni podkreślają, że winę ponoszą nie dzieci, lecz zagubieni, przeciążeni dorośli. Eksperci są jednak zgodni: dzieci potrzebują zarówno miłości, jak i granic. Rodzice nie muszą być „idealni”. Dzieci potrzebują dorosłych, którzy potrafią mądrze im towarzyszyć.

W pytaniu „czy dziś dzieciom wolno wszystko” tak naprawdę chodzi o dorosłych — o ich gotowość do przejęcia odpowiedzialności, bycia przewodnikami i stawiania jasnych zasad. To dorośli uczą dzieci, jak poruszać się w świecie z poszanowaniem siebie i innych. I to od nich zależy, czy najmłodsi będą potrafili odnaleźć się w codziennych regułach życia.